Grzegorz Marszałek, czyli artysta sztuki użytkowej
Marszałek, najbardziej znany poznański plakacista, odciska piętno własnej osobowości na pracach zaliczanych do sztuki użytkowej. Na początku drogi twórczej zajmował się również grafiką warsztatową, którą porzucił na rzecz przede wszystkim plakatu i ilustracji, a więc a r t y s t y c z n y c h gatunków grafiki użytkowej, spełniających funkcje usługowe — reklamową, propagandową i dopowiadającą tekst pisany. I wcale nie czuje się z tego powodu gorszy od pięknoduchów parających się wyłącznie tzw. grafiką czystą. Więcej, śmieszą go ci ostatni, mający w pogardzie grafikę użytkową.
Dzisiaj w dobie ożywionego rozwoju gospodarki rynkowej, dużego znaczenia mass mediów i reklamy coraz większy wpływ na nasze życie wywiera design. Żyjemy w otoczeniu reklam, wystaw sklepowych; częściej niż dawniej zwracamy uwagę na opakowania, kształt przedmiotów codziennego użytku; opracowanie graficzne książek i gazet. „Jeżeli przedmioty, z którymi stykamy się codziennie — mówi Marszałek (..) będą brzydkie i źle zrobione, to po prostu będziemy brzydko żyć”.
Grafik zdaje sobie sprawę z olbrzymiego oddziaływania wzornictwa przemysłowego, zwłaszcza na ludzi, którzy nie odwiedzają muzeów i galerii, bo nie interesuje ich, najkrócej mówiąc, sztuka poważna, dotycząca kondycji i losu człowieka. Zwraca również uwagę na to, że nie zawsze mamy wpływ na otaczające nas przedmioty. Możemy np. kierując się własnym gustem wyposażyć sobie wnętrze mieszkania. Nie możemy natomiast decydować o tym, jakie reklamy pojawią się na naszym przystanku autobusowym czy na ulicach, po których chodzimy. Dlatego uważa, że designerzy, w tym autorzy reklam, powinni zdawać sobie sprawę, iż kształtują także upodobania estetyczne odbiorców.
Marszałek, o czym mało, kto już dzisiaj pamięta, zwrócił na siebie uwagą w połowie lat 70. oryginalnymi, wykorzystującymi fotografię, plakatami‐katalogami do wystaw indywidualnych takich artystów jak m.in.: Paweł Kromholz, Lech Ratajczyk i Magdalena Więcek. Były to utrzymane w szarej gamie kolorystycznej rozmaicie komponowane — rastrowane, powiększane lub rysowane — konterfekty artystów; do nich przeważnie dołączony bywał tekst krytyczny, biogram oraz fotografie wystawianych prac. Owe plakaty układały się w serię, chociaż każdy z nich był oparty na innym pomyśle. We wszystkich zaś wizerunki artystów, tekst ze składu i pisany ręcznie oraz inne niemimetyczne elementy przedstawienia korespondowały z twórczością artysty, do którego wystawy plakat został wykonany.
Po serii prac czarno‐białych grafik zaczął wykonywać plakaty barwne. Wówczas rozpoczął również współpracę z poznańskim miesięcznikiem społeczno‐kulturalnym „Nurt”, stając się szybko głównym ilustratorem pisma. Po kilku latach wywarł także duży wpływ na jego kształt graficzny.
Obecnie rysunki Marszałka można zobaczyć w „Playboyu”, poznańskim „IKS‐ie” oraz w tomiku poezji Adama Lizakowskiego „Niezapłacony czynsz — wiersze pieszyckie”, opublikowanym w 1996 roku przez oficynę wydawniczą OBOK.
Lizakowski (rocznik 1956), przyjaciel Miłosza, wyemigrował z Polski w 1981 roku. Najpierw, do roku 1991, mieszkał w San Francisco, a obecnie w Chicago. Jego twórczość jest w Polsce mało znana, a z pewnością zasługuje na uwagę ze względu na walory artystyczne, nasycenie kolorytem lokalnym oraz dlatego, że jest poetycką kroniką losów emigranta.
O ile stosunkowo łatwo można określić specyficzne cechy drapieżnych, rysowanych tuszem czarno‐białych ilustracji Marszałka, które bywają najczęściej zestawieniem lub kontaminacją dwóch lub trzech istotnych elementów, wykorzystujących całe bogactwo sfery techniczno‐warsztatowej, jaką daje rysunek piórkiem, to wskazanie najbardziej charakterystycznych „chwytów” artysty napotyka na trudności. Wiążą się one z tym, że Marszałek, niewątpliwie kontynuator polskiej szkoły plakatu, nie maluje wciąż „tego samego obrazu”, jak np. Starowieyski czy Sadowski, lecz zależnie od tematu stosuje rozmaite rozwiązania.
Jest świetnym rysownikiem i malarzem, ale zarazem rasowym grafikiem użytkowym, otwartym na rozwiązania typograficzne, który — jeśli zachodzi potrzeba — wykorzystuje możliwości łączenia obrazu nie tylko z pismem odręcznym, ale i z czcionką ze składu; ceni metaforyczny skrót (Don Carlos), ale jeśli uważa za konieczne, zapełnia płaszczyznę plakatu postaciami dramatu (Celestyna) lub scenkami ze sztuki (Awantura w Chioggi); niekiedy traktuje litery, rozbudowując je malarsko, jak przedstawienia ikoniczne (Beethoven nasz współczesny, Orfeusz i Eurydyka).
Prace Marszałka można rozpoznać przede wszystkim po jemu tylko właściwym, pozornie nonszalanckim, sposobie rysowania, widocznym również w plakatach. Drugą charakterystyczną cechą jego twórczości jest specyficzne kadrowanie przedstawionego obrazu (fragment portretu lub sytuacji). Kolejną, sytuowanie głównego elementu kompozycji na tle utworzonym z pisma. W jednym przypadku, jak w Don Carlosie, będzie to odręcznie napisany fragment libretta, w innym (Tułacze) powtórzony wersalikami tytuł sztuki i nazwisko autora, z zakamuflowaną nazwą teatru i miejscowości, w której dramat był wystawiany; w jeszcze innym (Memphis, Milano) rodzaj tapety zrobionej ze zmultiplikowanego logo włoskiej grupy projektantów. We wszystkich przypadkach autor nadał tłu różne znaczenia i świetnie zintegrował znaki ikoniczne z językowymi.
Plakat według Marszałka ma być przede wszystkim widoczny na ulicy, ma fascynować nowością, gdyż, jeśli będzie podobny do innych, to nikt na niego nie spojrzy. Ponadto musi być osobistym komentarzem do sztuki czy filmu, najlepiej z jakąś interesującą zagadką. A że nie można w jednym obrazku odkryć wszystkich sensów danego utworu, trzeba dać jego kwintesencję. Wybiera się zatem, rzeczy interesujące, uogólniające, ważne.
Czy te przeświadczenia udaje się artyście realizować w praktyce? Aby się o tym przekonać przyjrzyjmy się efektownemu, aczkolwiek bardzo prostemu plakatowi Boso w Atenach. Na pierwszy rzut oka składa się on tylko z tekstu informacyjnego i fragmentu twarzy brodatego mężczyzny. Jeśli znamy treść dramatu Andersona wiemy, że tajemniczy, niedokończony portret przedstawia domniemany wizerunek Sokratesa. Zblokowane litery przypominające klasyczną antykwę nawiązują do czasów, w których żył bohater sztuki. Ponadto kojarzą się one z opaską skazańca i formą wywierającą presję na Sokratesa. Natomiast wąski, czarny prostokąt znajdujący się u dołu planszy jest nie tylko elementem formalnym zamykającym kompozycję, lecz oznacza śmierć, spowodowaną — jak wiadomo — wypiciem cykuty.
Podany przykład świadczy o tym, że Marszałek, tworząc atrakcyjne, przyciągające oko przedstawienia, do budowania znaczeń w maksymalnym stopniu wykorzystuje zastosowane środki plastyczne.
Ta uwaga odnosi się nie tylko do plakatów, jak gdyby kumulujących najistotniejsze założenia artysty‐ użytkowca, ale również do innych jego prac. Ostatnio bowiem, gdy zamówienia na plakaty znacznie zmalały, zajmuje się on przede wszystkim grafiką wydawniczą, rysunkiem, ilustracją i layoutem, czyli opracowywaniem od początku do końca koncepcji pism.
Jego prace są zamieszczane we wszystkich najważniejszych krajowych i światowych publikacjach książkowych, rocznikach, katalogach i czasopismach („Mistrzowie polskiej sztuki plakatu”, „Graphis”, „Novum gebrauchsgraphic”, „Communication Arts”, „Just now. Fax‐art.”.
Marszałek zapytany, dlaczego, przeciwnie jak Świerzy, najczęściej przedstawia ludzi brzydkich, groźnych czy brutalnych odpowiedział: „Rysuję normalnych ludzi, a że oni tak wyglądają, jak ich przedstawiam, nic na to nie poradzę”.