Suchanek zawsze w formie
Kim jest Jerzy Suchanek? Czeskim malarzem? Fotografikiem? A może, jak sądzi wielu, mężem swojej żony, czyli jak to się kiedyś mówiło, „mężem Walasiewiczówny”? Można go, bowiem często zobaczyć na rozmaitych wernisażach i spotkaniach u boku Lidii Maciejewskiej‐Suchanek, znanej poznańskiej pastelistki. Oboje są ujmującymi ludźmi i tworzą jedną z najsympatyczniejszych par, z jakimi dane mi było się zetknąć. Obcowanie z nimi to prawdziwa przyjemność, o czym wiedzą wszyscy ich przyjaciele i znajomi.
Jerzego poznałem bliżej najpierw jako fotografika, przy pracy nad katalogiem jego żony, a później jako malarza. Uczestniczy on, bowiem w plenerach i wystawach Stowarzyszenia Pastelistów Polskich, którego jest członkiem. Na ekspozycjach, również międzynarodowych, można zobaczyć jego interesujące pastele. Eksploatuje w nich motyw zaoranego pola. W swoich pracach łączy dwa różne rodzaje materii – statyczną ziemię, poddaną ingerencji człowieka, co uważa za coś naturalnego w przeciwieństwie do jakiejkolwiek zabudowy, z migotliwym, zmiennym światem powietrznym, w którym wirują, unosząc się prześwietlane promieniami słonecznymi odbicia nawet odległych przestrzeni. Suchanek nie skupia się, zatem na ukazaniu obiektywnie istniejącego fragmentu krajobrazu, ale maluje zapamiętane wrażenia, jakie wyniósł, przebywając w wybranym przez siebie, niezwykłym, jak mówi, miejscu natury.
Tutaj należy wspomnieć, że Jerzy Suchanek jest wnukiem Antoniego Suchanka (1901 – 1982), bardzo znanego malarza marynisty, który pozostawił trwałe ślady nie tylko na Wybrzeżu, ale wszędzie tam, gdzie przebywał, a zwłaszcza w Warszawie, w której w latach 30. i 40. był gospodarzem i opiekunem „Zachęty”, przyczyniając się do uratowania w 1939 roku obrazów Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem” i „Konstytucja 3 Maja”. Tuż po wojnie, w 1945 roku Antoni Suchanek, uczeń Mehoffera i Wyczółkowskiego, artysta wszechstronny i pracowity tworzy cykl „Niezapomniana Warszawa”, składający się z ok. 150 prac i tekę autolitografii „Ruiny Starej Warszawy”. W kolejnych latach nie tylko chwytał życie na gorąco w Gdańsku, Gdyni, Poznaniu czy Łodzi, ale ten specjalizujący się w tematyce morskiej twórca, najchętniej wypowiadał się w pejzażu, a następnie w portrecie, martwej naturze, akcie i teatraliach. Bardzo interesujące były jego ekspresyjne, młodopolskie w wyrazie obrazy morza, oddające nie tyle jego wygląd, co ducha.
Na wnuka, przyszłego adepta ścisłej dyscypliny, w której liczą się uzdolnienia artystyczne, silnie oddziałały nie tylko dokonania dziadka, ale również jego barwna osobowość (był m.in. szachistą, muzykiem i filatelistą) oraz dramatyczne losy.
Po tej rodzinnej dygresji staje się jasne, że leworęczny jak dziadek Jerzy ma genetyczne inklinacje artystyczne. Można powiedzieć, iż obu Suchanków łączy umiłowanie natury i sposób jej przedstawiania, tzn. nie dążą oni do jej realistycznego odtworzenia, ale do ukazania jej metafizycznego piękna.
Bohater niniejszego tekstu z zamiłowaniem para się fotografią i malarstwem. Interesujące jest jednak to, że obie te dziedziny traktuje jako hobby, ponieważ przede wszystkim jest… architektem z kilkunastoletnim stażem, głównym projektantem Pracowni Architektonicznej FORMA. Zaprojektował wraz ze współpracownikami kilkadziesiąt obiektów, nowych, budowanych od podstaw, jak i adaptacji i modernizacji budynków istniejących, w tym również zabytkowych.
Doktor habilitowany inż. arch. Jerzy Suchanek posiada nie tylko studia podyplomowe i stosowne uprawnienia projektowe, ale jest również związany z Wydziałem Architektury Politechniki Poznańskiej. Podaję te zdobyte dane, ponieważ bohater niniejszego szkicu nie ma zwyczaju mówić ani o sobie, ani o swojej pracy.
Postanowiłem o nim napisać wówczas, kiedy przypadkowo znalazłem się w pięknym, przestronnym i bardzo jasnym wnętrzu gmachu Poczty Polskiej w Gorzowie WIkp., gdzie na brązowej tablicy, wśród dwóch innych autorów, zauważyłem nazwisko „J. Suchanek”, i gdy dowiedziałem się, że chodzi o skromnego męża malarki Lidii.
Budynek, o którym mowa, to obiekt o powierzchni 10 000 m2 mieszczący Rejonowy Urząd Poczty i Urząd Pocztowy, w którym znajduje się wielki hol, sale operacyjne poczty i dwóch banków. Jego współautorami są Robert Sobociński i Jan Dudek Kornecki. Ciekawe, że ten na wskroś nowoczesny obiekt posiada cechy architektury klasycznej, widoczne w pionowych rytmach i łukach okiennych oraz ryzalicie frontowym.
Uderzają w nim przede wszystkim dwie rzeczy: górne doświetlenie, najbardziej czytelne z sali obsługi klientów, uzyskane dzięki zastosowaniu łukowego świetlika dachowego, oraz powtarzający się rytm brył walcowych na dachu, zaprojektowany z myślą o tych, którzy będą patrzeć na ten obiekt z góry, z sąsiedniego wieżowca Urzędu Wojewódzkiego.
Nie jest to największy projekt wykonany przez zespół kierowany przez dra inż. Suchanka. Największym, bowiem jest Pomorskie Centrum Hurtowe w Gdańsku Barniewicach, rodzaj giełdy owocowo‐warzywno‐spożywczej. Znajduje się ono na ponad 16 hektarach terenu, gdzie budynki (administracyjny, biurowy i hale, każda o powierzchni hektara) zajmują 3,5 ha. Ten ogromny, wielobranżowy kompleks to dopiero pierwszy etap budowy. Docelowo ma on być usytuowany na ponad 20 hektarach.
W FORMIE kierowanej przez poznańskiego architekta powstają bardzo duże, skomplikowane obiekty, nasycone technologią oraz małe, jak np. wille czy stacje drogi krzyżowej w Ujściu, będące specyficznym rodzajem rekonstrukcji. Suchanek realizuje obiekty nowe, budowane od podstaw oraz, jak mówi, „całkiem nowe zabytki”, tzn. adaptacje lub modernizacje istniejących, oraz takie, które zawierają we wnętrzu najnowocześniejsze osiągnięcia techniki i nowatorskie rozwiązania, a bryłą nawiązują do architektury historycznej, ponieważ muszą być wkomponowane w istniejącą zabudowę.
Można powiedzieć, że architekt przede wszystkim zajmuje się t w ó r c z y m kształtowaniem przestrzeni dla potrzeb człowieka.
Chcę zwrócić uwagę, że pomimo wielu ograniczeń, bo nie działa przecież na pustyni, realizuje obiekty, które zawierają rozwiązania nowatorskie. Ta uwaga dotyczy zarówno konstrukcji wolnostojących, budowanych od podstaw (Rejonowy Urząd Poczty w Gorzowie Wlkp.), wkomponowywanych w istniejącą zabudowę mieszkalno‐usługową (Inspektorat ZUS w Gnieźnie), przebudowywanych i modernizowanych (wille, budynek Telewizji Polskiej w Poznaniu) oraz — co wydaje się wręcz nieprawdopodobne — mniej czy bardziej umownych rekonstrukcji (Kalwaria w Ujściu).
Suchanek, wielki miłośnik przyrody, twierdzi, że każde działanie architekta ingerującego w zastany, niezabudowany teren ewidentnie szkodzi środowisku naturalnemu. Uważa, że należy postępować tak, aby czyniąc coś pozytywnego dla ludzi, starać się, by natura jak najmniej ucierpiała. Jego podejście do projektu zależy od tematu, który niekiedy wymusza głębokie studia związane z kształtem obiektu i historią jego usytuowania. Zawsze kieruje się tym, aby bryła wpisała się w krajobraz i spełniała swoje funkcje. Trzeba, bowiem dodać, że nie snuje wizji na zasadzie „sztuka dla sztuki”, lecz już na etapie wstępnym myśli o roli, jaką mają pełnić części powstającej kompozycji architektonicznej i jakich materiałów użyć do budowy, ponieważ zarówno jego własne projekty, jak i współpracowników z Pracowni Architektonicznej FORMA, są realizowane.
W poczynaniach Suchanka podoba mi się wiele rzeczy. Przede wszystkim to, że poważnie traktuje fakt, iż projektowany przez jego firmę obiekt ma stać się częścią jakiejś przestrzeni i pełnić w niej określoną funkcję. Ponadto, że raczej działa na zasadzie kontynuacji niż kontrastu, tzn. nie forsuje swoich egoistycznych upodobań sprawiających, iż zaprojektowany przez niego budynek nagle staje się najważniejszy w mieście. Z konkretnych rozwiązań uwagę zwraca przestrzenność pomieszczeń, ciekawe ukształtowanie wnętrz oraz ich doświetlanie poprzez rozmaicie zaprojektowane świetliki.
Pięknie powie ktoś, ale gdzie tutaj miejsce na wspomniane rozwiązania twórcze? Mogą pojawiać się i pojawiają się one wszędzie. Przykładem niech będą stacje Kalwarii Ujskiej, które są rodzajem specyficznej rekonstrukcji, a właściwie własnymi autorskimi wersjami na podstawie zachowanych przekazów, gdyż pierwotna Kalwaria budowana przez 17 lat do 1908 roku została zniszczona podczas II wojny światowej.
Autorami koncepcji Drogi Krzyżowej i składających się na nią 14 kapliczek oraz Kaplicy Serca Jezusowego i przebudowy zameczku „Belle Vue” są Robert Sobociński i Jerzy Suchanek. Pomimo wielu ograniczeń, przede wszystkim kanonu przedstawiania drogi krzyżowej, architektury sakralnej oraz odtwarzania wcześniej opracowanych form, proporcji czy detali udało się obu autorom wprowadzić własne rozwiązania trafiające do wrażliwości i estetyki współczesnego człowieka. Szczególną uwagę zwraca kilka stacji, m.in. X Odarcie z szat, XIV Grób Pański — Chrystus Zmartwychwstały, IX III Upadek Chrystusa, VI Chusta Weroniki, nie mówiąc o intrygujących rozstrzygnięciach rzeźbiarskich R. Sobocińskiego w rodzaju Chrystusa w Ogrójcu.
O tym, że autorzy unikają skodyfikowanych rozwiązań dobitnie świadczy stacja X, będąca znakomitą transformacją architektoniczną liter Alfa i Omega, w którą koncentrycznie wpisano nacechowaną symbolicznie rzeźbę z brązu. W tej kompozycji z powodzeniem została zastosowana symbolika oparta na gematrii, czyli przekładaniu liter na wartości liczbowe (troistość). Powstała bryło‐rzeźba, którą można podziwiać z kilku punktów widzenia. Okazuje się, że podlegając wielu ograniczeniom można jednocześnie zachować wiodący temat, jakim w omawianym przypadku jest droga Męki Pańskiej, i być nowatorem.
Kiedy kończę pisać niniejszy tekst w Ujściu z zaplanowanych zrealizowano cztery stacje i trwają prace nad wykonaniem piątej (XIV Grób Pański – Chrystus Zmartwychwstały). Przygotowano już projekt budowlany i odlano z brązu czterometrową figurę Chrystusa. Tymczasowo usadowiona obok kościoła czeka ona na zamontowanie na strzelistej iglicy, która będzie górować nad zalesionym wzgórzem i miastem. Myślę, że w epoce postmodernizmu różnorodność stylistyczna i materiałowa będzie dużym atutem ujskiej Kalwarii. Powstałe stacje i świetne rozwiązania koncepcyjne czekające na urzeczywistnienie dają nadzieję, że powstanie jedna z ciekawszych Dróg Krzyżowych w Polsce. Architektura, zdaniem Suchanka, musi posiadać swój wewnętrzny ład. Musi również poruszać — podobnie jak muzyka Mozarta czy Hendriksa — niezależnie od stylu, w jakim została wykonana.