W sidłach Erosa
Rozmowa z autorką grafik Elżbietą Radzikowską
- Często zderzasz nieodgadnione twarze strojnych kobiet z elementami kojarzącymi się erotycznie. Szczególnie jest to widoczne w akwaforcie Dama z czarnym trójkątem. Czy chodzi ci o skierowanie uwagi widza na skrywane problemy wiążące się z płciowością kobiet?
- Nie wiem czy chciałabym zawrzeć w tych pracach jakieś szczególne przesłanie. Mnie zawsze fascynowało piękno kobiet, co nie znaczy, że jestem osobą ukierunkowaną na swoją płeć, bo tak nie jest. Jednak uważam, że kobiety owo piękno noszą w sobie i w moich grafikach chcę to wyrażać. Pokazuję moje bohaterki w lekkim zaciemnieniu czy zakryciu po to, aby spowodować zaciekawienie ich naturą. Zwykle opowiadam jakieś historie poprzez coś — koronkę, gorset, płaszcz. I zawsze kieruję się wyłącznie intuicją.
- Bardzo pięknie, ale dlaczego współczesne dziewczyny ukazujesz w strojach z minionych epok? Po co ten kamuflaż?
- Z jednej strony jest to ucieczka, chociażby poprzez ubiór, w czasy mojej babci, w to, co bezpieczne, sprawdzone. A z drugiej — wynika chyba z mojej osobowości. Ja nie należę do osób mówiących wprost. Uwielbiam różne formy zawoalowania. Dlatego opowieść o hiszpańskiej damie może odnosić się do kobiety współczesnej, której tajemniczość podkreślają rekwizyty, a w wypadku mojej bratanicy — kapelusiki, częściowo zasłaniające twarz i wstążeczki w długich włosach. Można powiedzieć, że mówię o współczesnej kobiecie, ale ubranej w kostium z innej epoki. Jest to mój rodzaj kamuflażu.
- Szczególnie jest on wyraźny w Zasznurowanej, gdzie koronki, gorset i czepiec odciągają uwagę od sensu przedstawienia.
- Akurat w przypadku tej pracy miałam pyszną zabawę dowcipem. Zauważ, że widz dopiero po pewnym czasie odkrywa, o co w niej chodzi.
- Myślę, że tę grafikę mogłabyś zadedykować tym wszystkim, którzy w trosce o powszechną moralność zasznurowaliby kobietom wszystkie wstydliwe miejsca.
- Wykonując Zasznurowaną nie myślałam o „moralistach”, lecz o ludziach, którzy uwielbiają kobiety, erotykę i gry skojarzeniowe.
- Większość twoich erotyków, na przykład Smacznego, Kwiatki dla Ewy czy Bułeczki, oparta jest na aluzjach i skojarzeniach.
- Moje prace są różnego kalibru. Te mniejszego formatu, nie wiem z czego to wynika, są dowcipniejsze od innych. Może bierze się to stąd, że są to prezenty robione dla moich znajomych, ku zadowoleniu twarzy, żeby wywołać uśmiech.
- Jaką rolę odgrywa w twojej twórczości biografia? Pytam o to, ponieważ w wielu pracach, pomijając exlibrisy przeznaczone dla konkretnych osób, na przykład w Smakołykach dla Jasia G. czy Historii pewnej Góry pojawiają się dopiski, które z pewnością dotyczą ludzi dobrze tobie znanych.
- Wymieniłeś akurat prace, pewnie podpowiedziała ci to intuicja, które są bardzo związane z moimi dwiema szalonymi, wielkimi miłościami. I muszę ci powiedzieć, że robiłam te dziełka przepojona wielkim uczuciem. A kiedy zaczęły one funkcjonować jako grafiki, to moje znajomości, które zainspirowały ich powstanie, zawsze w jakiś śmieszny sposób urywały się. Pocieszam się, że pozostały po nich przynajmniej grafiki. Teraz nie chcę moich intymnych uczuć przenosić na blachy.
Nie tak dawno zdałam sobie sprawę, że moje życie w jakimś wymiarze bardzo płynnie przechodzi w świat grafiki i odwrotnie. Ta płynność jest czymś niesamowitym.
- Co ciebie najbardziej inspiruje?
- Chyba świat materii, jakiś dziwnych struktur, czasami z powodu abstrakcyjnej formy zewnętrznej, nie do określenia. Dopiero, kiedy głębiej wniknę w takie kształty zaczynają powstawać nowe wizje. Tak jakbyś z większego świata makro przechodził do mniejszego i odkrywał inne światy na przykład w fotografii zrobionej pod mikroskopem. Również, gdy przyglądam się zwykłemu ziemniakowi, po chwili, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zaczynam wnikać w jego wewnętrzną strukturę.
- Z tych inspiracji powstają prace mniej lub bardziej kreacyjne. Moim zdaniem, dosłowne rozpadliny, nieodparcie kojarzące się z żeńskim organem płciowym, trzeba zaliczyć do tych pierwszych, a tajemnicze góry do drugich.
- Rozpadliny wcale nie są aż tak wierne anatomii jak ci się wydaje. Poza tym zwróć uwagę, że nie epatuję samymi genitaliami, które same w sobie są pięknym elementem, ale włączam je w pejzaż. Dla mnie jest to rodzaj zabawy polegającej na przetwarzaniu jednej formy i włączaniu jej w inną, większą strukturę.
Ale generalnie pewnie masz rację. Waginy nasuwają momentalne skojarzenie. Natomiast góry, które celowo wpisuję w trójkąt, co sprawia, że są bardziej tajemnicze i nie oddziałują z taką siłą jak rozpadliny, skłaniają odbiorców do wędrowania po nich, jak po rozległym krajobrazie i do odkrywania różnych rzeczy.
- Czy twoja twórczość graficzna, z której jesteś najbardziej znana, wiąże się z innymi uprawianymi przez ciebie rodzajami działalności plastycznej — poduszkami, firanami, parawanami itp.?
- Oczywiście. U mnie jedno przechodzi w drugie. I jest szalenie autentyczne. Kiedyś, uświadomiłam sobie, że moja fascynacja erotyką w grafice bardzo lekko przeszła na poduszki. Nagle zaczęłam robić poduszki erotyczne. Działo się to ładnych parę lat temu, gdy była jeszcze totalna posucha na rynku. Wypuściłam wtedy dużą ilość poduszek o różnych kształtach, pomyślanych jako przytulanki dla panów. Spełniały one funkcję użytkową, a jednocześnie wiodły drugie życie, skojarzeniowe. Później na skutek tęsknoty za przestrzenią w moich grafikach pojawił się motyw okna, a w nich firany. I ni stąd, ni zowąd zaczęłam robić prawdziwe firany. Okazały się one na tyle dobre, że pokazywałam je na wystawach i jeszcze stale mam na nie zamówienia. Głównym motywem moich firan jest – nieprzesłaniające widoku — ozdobne okno „montowane” techniką aplikacji, z jakimś kocurkiem czy elementem doniczki z kwiatami.
Mówiłam ci już, że u mnie płynność między życiem a sztuką jest niesamowita. Popatrz! Obecnie chodzę w kapeluszu i kapelusze zaczynają pojawiać się w moich grafikach.
Radzikowska Elżbieta urodziła się w 1955 roku. Studiowała na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, które zakończyła w 1982 roku dyplomem w pracowni grafiki warsztatowej prof. E. Piotrowicza. Od 1984 roku bierze udział w wystawach oraz konkursach polskich i międzynarodowych. Artystka zajmuje się grafiką warsztatową (akwaforta), rysunkiem i małą formą graficzną oraz urządza ekspozycje, na które składają się takie obiekty autorskie jak: firanki, parawany poduszki i stroje. Miała kilkadziesiąt ekspozycji indywidualnych grafiki i rysunku oraz cykli specjalnych: „Miękkości i kobiecości”, „Dwie kobiety”, „Ciuchy poduchy” (wspólnie z Dorotą Radzikowską), „Firankowe wariacje Elki R”, „Pour la nostalgie”. Jest laureatką wielu nagród i wyróżnień, m.in. w: Międzynarodowym Konkursie na Exlibris — 1987, Como (Włochy); III Międzynarodowej Wystawie Miniatury Artystycznej — 1988, Toronto (Kanada); oraz ogólnopolskich konkursach im. J. Wronieckiego — 1989, 1990 (Poznań) i „Erotyk”- 1989, 1991 (Słubice). Ponadto jest laureatką Grand Prix Międzynarodowego Triennale Exlibrisu w Bratysławie – 2001, Nagrody Specjalnej im. J. Szymańskiego na Międzynarodowym Biennale Małej Formy Graficznej w Ostrowie Wlkp. – 2003 oraz I nagrody na V Międzynarodowym Konkursie Graficznym na Ekslibris. Gliwice 2003.
uwiodły mnie „Zasznurowana”, „Dama z różą”,„Czarna Dama”,„Dama hiszpańska” 🙂
XVII century was Nicholas Jarry [fr].
Duke de Montosier
Duke de Montosier
Century to a kind of destruction:
way. Handwritten book
Duke de Montosier
books in ancient times was papyrus
reproduced by hand, in contrast
manuscripts attributed to Robins
Since manuscripts are subject to deterioration
handwritten books were made,
the best poets of his era and
book about the chess of love „, created by
Since the era of Charlemagne
manuscripts attributed to Robins
XVII century was Nicholas Jarry [fr].
handwritten books were made,
from lat. manus — „hand” and scribo — „I write”) [1]
Western Europe also formed
consists of the book itself
XVII century was Nicholas Jarry [fr].